Żyć z chorobą psychiczną i przetrwać
(Zam: 07.10.2013 r., godz. 11.06)Zmiany cywilizacyjne i szybkie tempo życia nasilają ryzyko zaburzeń psychicznych. W ostatnich latach odnotowuje się wzrost występowania zaburzeń psychicznych oraz wzrost liczby osób z zaburzeniami nastroju.
We współczesnych społeczeństwach zaburzenia psychiczne stanowią poważny problem zdrowotny i społeczny, i stają się coraz poważniejszym źródłem obniżenia jakości życia i niepełnosprawności wielu ludzi. Grupą szczególnie wymagającą pomocy jest młodzież, ze względu na jej pogarszające się samopoczucie psychospołeczne wynikające ze stresu, narastającej przemocy, dostępności środków odurzających. Od kilku lat wpieraniem osób, borykających się z poważnymi problemami natury psychicznej zajmuje się Środowiskowy Dom Samopomocy „Soteria”, który działa w Wyszkowie.
Od 1997 r. w Wyszkowie funkcjonowały specjalistyczne usługi opiekuńcze dla osób z zaburzeniami psychicznymi realizowane przez Ośrodek Pomocy Społecznej. W ramach prowadzonych usług działały dwa kluby, aby chorych bardziej uaktywnić. Spotkania odbywały się w świetlicy socjoterapeutycznej, były to dwie grupy, jedna dla osób z niepełnosprawnością intelektualną, druga dla zaburzonych psychicznie. – Z naszych obserwacji oraz potrzeb tychże osób zrodziła się potrzeba stworzenia czegoś nowego. Wówczas przygotowaliśmy projekt skierowany do wojewody, który został pozytywnie przyjęty i dzięki temu od 2007 r. w Wyszkowie działa Środowiskowy Dom Samopomocy „Soteria” – wyjaśnia kierownik Hanna Wargocka. Większość uczestników przeszła do nowego ośrodka. Usługi opiekuńcze nadal są realizowane, ale w ramach ośrodka pomocy społecznej. Praca z chorymi w grupie jest większym wsparciem dla samych pracowników, łatwiej się pracuje, jest większe poczucie bezpieczeństwa dla samego pacjenta i dla terapeuty.
„SOTERIA", CZYLI WYZWOLENIE, ZBAWIENIE
– Misją naszego domu jest poprawa jakości życia uczestników, prawidłowego funkcjonowania w społeczeństwie, powstrzymania wykluczenia społecznego oraz marginalizacji – mówi Hanna Wargocka. Z założenia środowiskowe domy samopomocy mają stanowić bazę dla osób, które mają problem ze zdrowiem psychicznym. To miejsce ma być dla nich poniekąd drugim domem. Zdarza się, że lecznictwo typowo szpitalne (w dużych placówkach) źle wpływa na pacjentów, natomiast terapia środowiskowa zdecydowanie lepiej oddziałuje na funkcjonowanie społeczne osób zaburzonych psychicznie. Zaobserwowano, że uczestnictwo w środowiskowych domach samopomocy wpływa na zmniejszenie liczby hospitalizacji. „Soteria” jest miejscem azylu, gdzie istnieje możliwość spotkania się z innymi chorymi, oswojenia się z chorobą, aby ją z czasem zaakceptować.
Nabór do „Soterii” jest prowadzony systematycznie przez ośrodki pomocy społecznej i pracowników socjalnych, poradnie, szpitale. Ponieważ placówka cieszy się dużym zainteresowaniem, na możliwość przyjęcia trzeba poczekać. – Wprowadziliśmy taką zasadę, że zanim pacjent zostanie skierowany do ośrodka, to przychodzi przez dwa tygodnie, aby się zapoznać z miejscem, osobami, klimatem – wyjaśnia Hanna Wargocka. Jest to czas, aby chory mógł sprawdzić, przekonać się, że to miejsce mu odpowiada. Jeśli już ktoś tu przyjdzie, to zwykle zostaje na długo, czasem na kilka lat. Ale oczywiście nie ma przymusu, jeśli ktoś chce zrezygnować, zawsze istnieje taka możliwość.
90 procent uczestników zajęć to są osoby, które korzystają z innych świadczeń pomocy społecznej, bardzo często są to osoby niezamożne. Placówka jest otwarta dla chorych od godziny 8.00 do 16.00 w każdy dzień roboczy. Dom działa jako jednostka samorządu gminy Wyszków, jako zadanie zlecone przez wojewodę. W ośrodku przebywa średnio ok. 40 osób, zdecydowana większość w wieku od 20 do 40 lat. Są to mieszkańcy miasta i gminy Wyszków oraz trzy osoby z gmin Somianka i Zabrodzie. Część z nich jest dowożona busem, jest też grupa, która samodzielnie przychodzi. Płatność za pobyt w ośrodku jest uzależniona od dochodu chorego, większość osób korzysta z usług domu oraz z posiłku, który mogą otrzymać w trakcie pobytu nieodpłatnie. Dom dysponuje 11 pomieszczeniami, jest tu m.in. gabinet terapii indywidualnej, pokój dziennego pobytu, kuchnia, pracownia plastyczna, sala rehabilitacyjna. Jednostka pracuje według ustalonego regulaminu oraz harmonogramu dnia. – Nadrzędnym celem istnienia placówki tego typu jest stworzenie przestrzeni wzajemnego zaufania, żeby chorzy mogli się otworzyć, poczuć, że są tu bezpieczni – i w relacjach z terapeutami, i z współmieszkańcami – wyjaśnia psycholog Marcin Sękowski. Uczestnicy, gdy nie są w stanie zaostrzenia choroby, to najzwyklejsi ludzie, którzy mają swoje potrzeby, poczucie godności, wiedzą, czego chcą. „Soteria” żyje swoim życiem, a terapeuci są tu po to, by dbać, aby było bezpiecznie. Jest ważne, aby to mieszkańcy potrafili się zorganizować, zadbać o siebie.
W trakcie pobytu uczestnicy w ciągu dnia mogą wypisać się na określony czas z ośrodka, pójść na miasto – do urzędu, do lekarza, na pocztę, pozałatwiać sprawy. Jest to element terapii, chodzi o to, aby uczestnicy byli na tyle samodzielni, że będą mogli funkcjonować w społeczeństwie. – Celem prowadzonego treningu umiejętności społecznych jest nie tylko to, aby pacjenci zaufali nam, ale też to, abyśmy z czasem my mogli zaufać im, polegać na nich – uzupełnia Marcin Sękowski. W ośrodku jest tylko jedna osoba ubezwłasnowolniona, wszyscy pozostali mają pełną zdolność do czynności prawnych, mogą zatem podejmować samodzielne decyzje.
„Soteria” jest dobrym przykładem, jak ewaluował system opieki nad chorymi psychicznie w Polsce. Począwszy od opieki szpitalnej, poprzez usługi specjalistyczne w domu pacjenta, stworzenie klubów, aż do utworzenia środowiskowego domu samopomocy. Choć to jeszcze nie jest szczyt możliwości, ponieważ wielu pacjentom można byłoby zaproponować zakłady pracy chronionej, zakłady aktywizacji zawodowej czy hostel. Gdyby osoba chora miałaby możliwość pójścia chociażby na pół roku do pracy, jego szansa rozwoju znacznie by się poprawiła. Ale niestety dzieje się tak, że chory zatrzymuje się na pewnym etapie. A wynika to z tego, że system pomocy nie jest drożny. – Są w naszym domu osoby, które mogłyby wejść na rynek pracy, ale niestety nikt ich nie chce, dlatego tworzą się kolejki, aby dostać się do „Soterii” – tłumaczy Hanna Wargocka.
Na terenie gminy Wyszków jest bardzo duża grupa osób, która jest niezdiagnozowana, są chore, lecz nie leczą się. Chorzy przebywają w swoich domach, niestety na naszym terenie jest bardzo ograniczony dostęp do lekarza psychiatry. – Pozostaje też grupa osób, która nie chce się leczyć, ponieważ nie chcą, aby elementem ich tożsamości stała się choroba psychiczna – uzupełnia psycholog. Jest to dla wielu osób choroba wstydliwa, dotyka tak naprawdę całą rodzinę, dlatego wiele osób ukrywa ją jak najdłużej się da.
O POTRZEBACH CHORYCH
Jedni pacjenci przychodzą do placówki z własnej woli, inni z woli pracownika socjalnego, który zasugerował pobyt, jeszcze inni za namową rodziny. Bardzo często pierwszy kontakt zaczyna się od rodziny, która sygnalizuje, że ma chorą osobę i może byłoby dobrze, aby skorzystała z pomocy ŚDS. Zdarzają się również sytuacje, że chorzy przychodzą w stanie zaostrzenia choroby, bo kazał im ktoś z rodziny. Są też inne okoliczności, np. kończy się okres decyzji o przyznaniu stopnia niepełnosprawności, trzeba wówczas załatwić sprawy formalne. – W takich momentach chorzy czują się zagubieni, bezradni i przychodzą do nas – zauważa Hanna Wargocka. – W tej pracy potrzebna jest duża elastyczność, są uczestnicy którzy korzystają ze stałej, zaplanowanej pomocy terapeuty, ale są również chorzy, którzy na co dzień radzą sobie bardzo dobrze, a pomocy potrzebują w okresach zaostrzenia objawów psychozy – dodaje psycholog.
W przypadku chorób psychicznych, pierwsze zachorowanie jest bardzo gwałtowne, chory wchodzi w psychozę. Nikt, ani sama osoba, ani jej rodzina, nie jest na to przygotowany. Pozornie zdrowy człowiek nagle zaczyna zachowywać się zupełnie inaczej, niż wszyscy tego oczekują. To dopiero jest moment, kiedy szuka się pomocy instytucjonalnej na zewnątrz. Chorzy, a często jeszcze bardziej ich rodziny, czują się zupełnie bezradni, nie radzą sobie z nową sytuacją, nie wiedzą, co robić, wtedy dopiero szukają pomocy. – W zdecydowanej większości sytuacji, to rodzina zgłasza problem, sam pacjent najczęściej nie zauważa, że zaczyna zachowywać się inaczej, brak mu krytycyzmu, co do swoich objawów. Nawet już podczas terapii, kiedy przyjmują leki, wypierają chorobę – mówi kierownik placówki. Wątpliwość, czy ja jestem zdrowy psychicznie czy chory psychicznie – pozostaje, a wręcz chorzy negują chorobę. Sprzymierzeńcem w chorobie psychicznej jest czas, wraz z jego upływem pacjent wie, jest w stanie rozpoznać u siebie objawy choroby. Zwykle jednak ten czas jest dość długi. Trzeba zatem mieć na uwadze, że umiejętność bycia i pracy w takim środowisku nie jest sprawą prostą. Trzeba umieć się wykazać bardzo dużą cierpliwością i rozsądkiem. Pracownicy mają dać pacjentom poczucie bezpieczeństwa i zdobyć ich zaufanie.
Choroba psychiczna to nie tylko stan, który dotyczy jednego członka rodziny, który staje się pacjentem. W takiej sytuacji choruje cała rodzina jako system. Nie da się oddzielić pacjenta od reszty członków rodziny. – Dla naszych uczestników dodatkową trudnością w życiu jest fakt, że są to osoby samotne. Niewiele osób ma rodzinę, która się nią zajmuje – stwierdza terapeutka Halina Mamot. Wiele osób wychodząc z ośrodka wraca do pustego domu.
Komfortowe sytuacje, w których rodziny ściśle współpracują z ŚDS są rzadkie, choć tak naprawdę dopiero taki system pracy, kiedy terapeuta pracuje z chorym, mając jednocześnie kontakt z rodziną, może przynieść pożądane efekty. Dla dużej grupy chorych najgorsze okresy, to weekendy, przerwy świąteczne, bo wówczas zostają sami. – Nie raz się zdarzyło, że właśnie w tym czasie pracowaliśmy jako „pogotowie”, jesteśmy wzywani do domów, bo uczestnicy „Soterii” nas potrzebują. To nie jest praca, gdzie da się zamknąć drzwi, nie myśleć – wyznaje pielęgniarka Grażyna Możdżyńska.
– Nie można powiedzieć, że uczestnicy czują się szczęśliwi, że muszą przyjść do „Soterii”, nawet jeśli sam dom im się podoba, to wiem, że woleliby tu nie przychodzić – przyznaje Hanna Wargocka. Okres adaptacji w ŚDS jest dość długi, niektórzy uczestnicy potrzebują naprawdę dużo czasu, aby podjąć decyzję, że chcą tu pozostać. – Z drugiej jednak strony widzimy sytuacje, że chorzy, gdy już przebywają w ośrodku, są ze sobą bardzo zżyci – opowiada Halina Mamot, terapeutka. – Chyba tylko u nas zdarzają się takie sytuacje, że kobietę na wózku inwalidzkim prowadzi młody chłopak, który sam porusza się o kulach – dopowiada Hanna Wargocka. – Widzimy, że chorzy są dla siebie wielkim wsparciem, bardzo dbają o siebie, co sprawia nam olbrzymią przyjemność – wyznaje Grażyna Możdżyńska. Czas, który spędzają w domu wypełniony jest radością. Tu świętują swoje urodziny, wspólnie obchodzone są Święta Bożego Narodzenia i Wielkanocne. Pomiędzy mieszkańcami domu tworzą się relacje towarzyskie, a to jest bardzo ważne. Choroba psychiczna bowiem powoduje, że większość pacjentów się izoluje, bo to jest dla nich najprostsze i najbezpieczniejsze. Ta izolacja jest po dwóch stronach – chorego i otoczenia. Większość społeczeństwa boi się osób chorych psychicznie, nie rozumie ich. Pacjenci spotykają się z dość powszechną dyskryminacją i odrzuceniem. Choremu w okresach zaostrzenia objawów, kiedy ma nieufność wobec wszystkiego i wszystkich, jest wylękniony, poczucie bezpieczeństwa daje dom, cztery ściany, które zna.
Pacjenci, których rodzina potrzebuje wsparcia, pomocy – zawsze mogą liczyć na terapeutów ŚDS, którzy gotowi są na spotkanie, rozmowę. – Są bliscy, którzy nieraz spędzają z nami cały dzień, uczestnicząc w zajęciach – mówi Grażyna Możdżyńska.
SPOŁECZEŃSTWO WOBEC CHORYCH PSYCHICZNIE
– Marzy mi się przyzwoita psychiatria środowiskowa, gdzie dostępność do służby zdrowia jest otwarta. To powinno być proste: jestem chory bądź mam chorego w rodzinie – idę od razu na wizytę, jestem przyjęty i dostaję konkretną pomoc – wyznaje kierownik domu. W tego typu chorobach nie może być tak, że czeka się na wizytę nawet kilka tygodni. Można by ulżyć naprawdę bardzo wielu osobom, gdyby ten system pomocy i wsparcia był właściwy. – Owszem, powstał Narodowy Program Ochrony Zdrowia Psychicznego, gdzie mówi się o utworzeniu centrum zdrowia psychicznego przy takim szpitalu, jak nasz, miały również powstać interwencyjne łóżka psychiatryczne dla chorych w psychozie. Ale w takim mieście, jak Wyszków do spełnienia tych standardów jest jeszcze bardzo daleka droga – z żalem mówi Hanna Wargocka. Problemem jest zbyt mała liczba specjalistów w tej dziedzinie, jeszcze poważniejsza sytuacja jest w przypadku dzieci, które wymagają specjalistów od psychiatrii dziecięcej.
Pracownicy „Soterii” bardzo często udzielają pomocy, służą informacją wszystkim, którzy się zgłaszają. – Opracowano program powiatowy o ochronie zdrowia psychicznego. Wynika z niego niepodważalnie, że w ostatnich latach problem chorób psychicznych znacznie się powiększył – informuje Hanna Wargocka. Na Mazowszu ten wskaźnik jest jeszcze większy z racji tempa życia, presji społecznej, oczekiwań. Na terenie powiatu wyszkowskiego jest coraz więcej dzieci, które mają problemy psychiczne, jest duża grupa pacjentów z ADHD, zespołem Aspergera, autyzmem. – Przychodzi do nas bardzo dużo matek szukających pomocy dla swoich dzieci, a najbliższy psychiatra dziecięcy jest w Ostrowi Mazowieckiej, gdzie na wizytę trzeba czekać kilka miesięcy – ze smutkiem mówi Hanna Wargocka. W Wyszkowie rodziny z chorymi psychicznie dziećmi mogą liczyć na specjalistyczne usługi opiekuńcze, które realizuje Ośrodek Pomocy Społecznej.
Nie da się ukryć, że choroba psychiczna jest olbrzymim problemem społecznym. Nie dość, że te osoby same się izolują, to dodatkowo inni również ich opuszczają. Możliwości takich osób są trudno dostrzegalne, łatwiej zobaczyć ograniczenia, co sprawia, że ludzie ci pozostają w społecznej izolacji. Etykieta osoby chorej psychicznie sprawia, że ci, którzy ją otrzymują, zostają oskalpowani z własnej godności, a drzwi do życia społecznego zostają przed nimi zamknięte.
Postawy i uprzedzenia wobec osób z zaburzeniami lub chorobami psychicznymi są jednym z istotnych, ale zaniedbanych tematów edukacji zdrowotnej. Negatywny wizerunek sprawia, że chory psychicznie cierpi podwójnie z powodu objawów swojej choroby oraz z powodu skutków napiętnowania i wykluczenia społecznego. Utrudnia to proces zdrowienia i powrotu do normalnego życia. Dlatego ważne jest kształtowanie właściwych postaw młodzieży i dorosłych wobec osób chorych psychicznie, przeciwdziałanie ich wykluczeniu oraz udzielanie im wsparcia i pomocy
INTEGRACJA ZE SPOŁECZEŃSTWEM
Początki nie były łatwe. Pacjenci nie chcieli wychodzić na zewnątrz. – Dopiero po pewnym czasie udało nam się wypracować taki model współpracy z społecznością ŚDS, że są gotowi i otwarci na to, aby pokazać się publicznie – opowiada Halina Mamot. Placówka współtworzy Forum Środowiskowych Domów Samopomocy na terenie Mazowsza. Hanna Wargocka jest jednym ze współzałożycieli Forum, które zrzesza grupę osób zajmujących się psychiatrią środowiskową, „Soteria” należy do tej grupy. ¬– W ramach Forum przeprowadziliśmy kilka dużych kampanii społecznych, wydaliśmy folder, w tym roku zorganizowaliśmy wizytę studyjną – wymienia kierownik domu. W „Soterii” organizowane są dni otwarte dla młodzieży, seniorów. – Cieszy nas, że możemy współpracować z placówkami dla dzieci i młodzieży. Im wcześniej doświadczą oni, że osoby chorujące psychicznie to są normalni ludzie, z którymi można wspólnie coś zorganizować, tym większe są szanse na to, że nie będą później myśleli schematami, bali się – stwierdza Marcin Sękowski. „Soteria” współpracuje z bardzo wieloma podmiotami: z Ośrodkiem Pomocy Społecznej, Powiatowym Urzędem Pracy, Wyszkowskim Uniwersytetem Trzeciego Wieku, Dziennym Domem Pobytu, Monarem, Zespołem Szkół Specjalnych z Brańszczyka, ze Świetlicą Socjoterapeutyczną, szkołami. Jak zgodnie podkreślają pracownicy wszystkie spotkania, które odbywają się w ŚDS są bardzo udane, uczestnicy pokazują formy terapii, jakie są prowadzone, m.in. prace z terapii zajęciowej, zajęć plastycznych.
– Dla uczestników zorganizowaliśmy także spływ kajakowy. Choć niektórzy uważali, że to zbyt karkołomne, to wszystkim wątpiącym dedykujemy słowa jednego z uczestników: „To był najwspanialszy dzień w moim życiu” – wspomina Halina Mamot. Później był trzydniowy wyjazd do ośrodka do Popowa oraz pobyt na Mazurach. Społeczność „Soteri” brała również udział w rajdzie rowerowym, zorganizowanym przez ŚDS w Łubcu, na terenie Puszczy Kampinoskiej.
– Wszyscy pracownicy, którzy pracują w „Soterii” naprawdę są tu z powołania, bo gdyby jej nie lubili, już dawno by stąd odeszli – mówi Hanna Wargocka. To rzeczywiście nie jest łatwa praca. Pracownicy sami dla siebie stanowią grupę wsparcia, wiedzą nawzajem wszystko o uczestnikach, dużo o nich rozmawiają, wspólnie ustalają plan pracy i pomocy dla danej osoby. „Soterię” wspierają również wolontariusze, najczęściej są to podopieczni Monaru. Tutaj też teatralna grupa z Monaru ma zwykle prapremierę swoich przedstawień.
W tym miejscu zakończę naszą refleksję nad trudem codzienności tych, którzy zmagają się z chorobą psychiczną i spotykając się z innymi ludźmi, od których potrzebują zrozumienia i akceptacji, nierzadko rozbijają się o mur negatywnych stereotypów i uprzedzeń. Oazą na pustyni niezrozumienia jest „Soteria”, która dla chorych psychicznie jest niczym azyl, miejscem, które nie naraża ich na ciekawskie spojrzenia. Dla społeczności „Soterii” kontakt z innymi ludźmi o podobnych doświadczeniach ma ogromne znaczenie. Tutaj mogą pozostać sobą, takimi, jakimi są w tej obecnej sytuacji. Tutaj nikt nie próbuje wtłaczać ich w ramy normalności, jak w za ciasne buty.
Danuta Laskowska
Więcej informacji o placówce można znaleźć na stronie internetowej www.sds.wyszkow.pl.
Od 1997 r. w Wyszkowie funkcjonowały specjalistyczne usługi opiekuńcze dla osób z zaburzeniami psychicznymi realizowane przez Ośrodek Pomocy Społecznej. W ramach prowadzonych usług działały dwa kluby, aby chorych bardziej uaktywnić. Spotkania odbywały się w świetlicy socjoterapeutycznej, były to dwie grupy, jedna dla osób z niepełnosprawnością intelektualną, druga dla zaburzonych psychicznie. – Z naszych obserwacji oraz potrzeb tychże osób zrodziła się potrzeba stworzenia czegoś nowego. Wówczas przygotowaliśmy projekt skierowany do wojewody, który został pozytywnie przyjęty i dzięki temu od 2007 r. w Wyszkowie działa Środowiskowy Dom Samopomocy „Soteria” – wyjaśnia kierownik Hanna Wargocka. Większość uczestników przeszła do nowego ośrodka. Usługi opiekuńcze nadal są realizowane, ale w ramach ośrodka pomocy społecznej. Praca z chorymi w grupie jest większym wsparciem dla samych pracowników, łatwiej się pracuje, jest większe poczucie bezpieczeństwa dla samego pacjenta i dla terapeuty.
„SOTERIA", CZYLI WYZWOLENIE, ZBAWIENIE
– Misją naszego domu jest poprawa jakości życia uczestników, prawidłowego funkcjonowania w społeczeństwie, powstrzymania wykluczenia społecznego oraz marginalizacji – mówi Hanna Wargocka. Z założenia środowiskowe domy samopomocy mają stanowić bazę dla osób, które mają problem ze zdrowiem psychicznym. To miejsce ma być dla nich poniekąd drugim domem. Zdarza się, że lecznictwo typowo szpitalne (w dużych placówkach) źle wpływa na pacjentów, natomiast terapia środowiskowa zdecydowanie lepiej oddziałuje na funkcjonowanie społeczne osób zaburzonych psychicznie. Zaobserwowano, że uczestnictwo w środowiskowych domach samopomocy wpływa na zmniejszenie liczby hospitalizacji. „Soteria” jest miejscem azylu, gdzie istnieje możliwość spotkania się z innymi chorymi, oswojenia się z chorobą, aby ją z czasem zaakceptować.
Nabór do „Soterii” jest prowadzony systematycznie przez ośrodki pomocy społecznej i pracowników socjalnych, poradnie, szpitale. Ponieważ placówka cieszy się dużym zainteresowaniem, na możliwość przyjęcia trzeba poczekać. – Wprowadziliśmy taką zasadę, że zanim pacjent zostanie skierowany do ośrodka, to przychodzi przez dwa tygodnie, aby się zapoznać z miejscem, osobami, klimatem – wyjaśnia Hanna Wargocka. Jest to czas, aby chory mógł sprawdzić, przekonać się, że to miejsce mu odpowiada. Jeśli już ktoś tu przyjdzie, to zwykle zostaje na długo, czasem na kilka lat. Ale oczywiście nie ma przymusu, jeśli ktoś chce zrezygnować, zawsze istnieje taka możliwość.
90 procent uczestników zajęć to są osoby, które korzystają z innych świadczeń pomocy społecznej, bardzo często są to osoby niezamożne. Placówka jest otwarta dla chorych od godziny 8.00 do 16.00 w każdy dzień roboczy. Dom działa jako jednostka samorządu gminy Wyszków, jako zadanie zlecone przez wojewodę. W ośrodku przebywa średnio ok. 40 osób, zdecydowana większość w wieku od 20 do 40 lat. Są to mieszkańcy miasta i gminy Wyszków oraz trzy osoby z gmin Somianka i Zabrodzie. Część z nich jest dowożona busem, jest też grupa, która samodzielnie przychodzi. Płatność za pobyt w ośrodku jest uzależniona od dochodu chorego, większość osób korzysta z usług domu oraz z posiłku, który mogą otrzymać w trakcie pobytu nieodpłatnie. Dom dysponuje 11 pomieszczeniami, jest tu m.in. gabinet terapii indywidualnej, pokój dziennego pobytu, kuchnia, pracownia plastyczna, sala rehabilitacyjna. Jednostka pracuje według ustalonego regulaminu oraz harmonogramu dnia. – Nadrzędnym celem istnienia placówki tego typu jest stworzenie przestrzeni wzajemnego zaufania, żeby chorzy mogli się otworzyć, poczuć, że są tu bezpieczni – i w relacjach z terapeutami, i z współmieszkańcami – wyjaśnia psycholog Marcin Sękowski. Uczestnicy, gdy nie są w stanie zaostrzenia choroby, to najzwyklejsi ludzie, którzy mają swoje potrzeby, poczucie godności, wiedzą, czego chcą. „Soteria” żyje swoim życiem, a terapeuci są tu po to, by dbać, aby było bezpiecznie. Jest ważne, aby to mieszkańcy potrafili się zorganizować, zadbać o siebie.
W trakcie pobytu uczestnicy w ciągu dnia mogą wypisać się na określony czas z ośrodka, pójść na miasto – do urzędu, do lekarza, na pocztę, pozałatwiać sprawy. Jest to element terapii, chodzi o to, aby uczestnicy byli na tyle samodzielni, że będą mogli funkcjonować w społeczeństwie. – Celem prowadzonego treningu umiejętności społecznych jest nie tylko to, aby pacjenci zaufali nam, ale też to, abyśmy z czasem my mogli zaufać im, polegać na nich – uzupełnia Marcin Sękowski. W ośrodku jest tylko jedna osoba ubezwłasnowolniona, wszyscy pozostali mają pełną zdolność do czynności prawnych, mogą zatem podejmować samodzielne decyzje.
„Soteria” jest dobrym przykładem, jak ewaluował system opieki nad chorymi psychicznie w Polsce. Począwszy od opieki szpitalnej, poprzez usługi specjalistyczne w domu pacjenta, stworzenie klubów, aż do utworzenia środowiskowego domu samopomocy. Choć to jeszcze nie jest szczyt możliwości, ponieważ wielu pacjentom można byłoby zaproponować zakłady pracy chronionej, zakłady aktywizacji zawodowej czy hostel. Gdyby osoba chora miałaby możliwość pójścia chociażby na pół roku do pracy, jego szansa rozwoju znacznie by się poprawiła. Ale niestety dzieje się tak, że chory zatrzymuje się na pewnym etapie. A wynika to z tego, że system pomocy nie jest drożny. – Są w naszym domu osoby, które mogłyby wejść na rynek pracy, ale niestety nikt ich nie chce, dlatego tworzą się kolejki, aby dostać się do „Soterii” – tłumaczy Hanna Wargocka.
Na terenie gminy Wyszków jest bardzo duża grupa osób, która jest niezdiagnozowana, są chore, lecz nie leczą się. Chorzy przebywają w swoich domach, niestety na naszym terenie jest bardzo ograniczony dostęp do lekarza psychiatry. – Pozostaje też grupa osób, która nie chce się leczyć, ponieważ nie chcą, aby elementem ich tożsamości stała się choroba psychiczna – uzupełnia psycholog. Jest to dla wielu osób choroba wstydliwa, dotyka tak naprawdę całą rodzinę, dlatego wiele osób ukrywa ją jak najdłużej się da.
O POTRZEBACH CHORYCH
Jedni pacjenci przychodzą do placówki z własnej woli, inni z woli pracownika socjalnego, który zasugerował pobyt, jeszcze inni za namową rodziny. Bardzo często pierwszy kontakt zaczyna się od rodziny, która sygnalizuje, że ma chorą osobę i może byłoby dobrze, aby skorzystała z pomocy ŚDS. Zdarzają się również sytuacje, że chorzy przychodzą w stanie zaostrzenia choroby, bo kazał im ktoś z rodziny. Są też inne okoliczności, np. kończy się okres decyzji o przyznaniu stopnia niepełnosprawności, trzeba wówczas załatwić sprawy formalne. – W takich momentach chorzy czują się zagubieni, bezradni i przychodzą do nas – zauważa Hanna Wargocka. – W tej pracy potrzebna jest duża elastyczność, są uczestnicy którzy korzystają ze stałej, zaplanowanej pomocy terapeuty, ale są również chorzy, którzy na co dzień radzą sobie bardzo dobrze, a pomocy potrzebują w okresach zaostrzenia objawów psychozy – dodaje psycholog.
W przypadku chorób psychicznych, pierwsze zachorowanie jest bardzo gwałtowne, chory wchodzi w psychozę. Nikt, ani sama osoba, ani jej rodzina, nie jest na to przygotowany. Pozornie zdrowy człowiek nagle zaczyna zachowywać się zupełnie inaczej, niż wszyscy tego oczekują. To dopiero jest moment, kiedy szuka się pomocy instytucjonalnej na zewnątrz. Chorzy, a często jeszcze bardziej ich rodziny, czują się zupełnie bezradni, nie radzą sobie z nową sytuacją, nie wiedzą, co robić, wtedy dopiero szukają pomocy. – W zdecydowanej większości sytuacji, to rodzina zgłasza problem, sam pacjent najczęściej nie zauważa, że zaczyna zachowywać się inaczej, brak mu krytycyzmu, co do swoich objawów. Nawet już podczas terapii, kiedy przyjmują leki, wypierają chorobę – mówi kierownik placówki. Wątpliwość, czy ja jestem zdrowy psychicznie czy chory psychicznie – pozostaje, a wręcz chorzy negują chorobę. Sprzymierzeńcem w chorobie psychicznej jest czas, wraz z jego upływem pacjent wie, jest w stanie rozpoznać u siebie objawy choroby. Zwykle jednak ten czas jest dość długi. Trzeba zatem mieć na uwadze, że umiejętność bycia i pracy w takim środowisku nie jest sprawą prostą. Trzeba umieć się wykazać bardzo dużą cierpliwością i rozsądkiem. Pracownicy mają dać pacjentom poczucie bezpieczeństwa i zdobyć ich zaufanie.
Choroba psychiczna to nie tylko stan, który dotyczy jednego członka rodziny, który staje się pacjentem. W takiej sytuacji choruje cała rodzina jako system. Nie da się oddzielić pacjenta od reszty członków rodziny. – Dla naszych uczestników dodatkową trudnością w życiu jest fakt, że są to osoby samotne. Niewiele osób ma rodzinę, która się nią zajmuje – stwierdza terapeutka Halina Mamot. Wiele osób wychodząc z ośrodka wraca do pustego domu.
Komfortowe sytuacje, w których rodziny ściśle współpracują z ŚDS są rzadkie, choć tak naprawdę dopiero taki system pracy, kiedy terapeuta pracuje z chorym, mając jednocześnie kontakt z rodziną, może przynieść pożądane efekty. Dla dużej grupy chorych najgorsze okresy, to weekendy, przerwy świąteczne, bo wówczas zostają sami. – Nie raz się zdarzyło, że właśnie w tym czasie pracowaliśmy jako „pogotowie”, jesteśmy wzywani do domów, bo uczestnicy „Soterii” nas potrzebują. To nie jest praca, gdzie da się zamknąć drzwi, nie myśleć – wyznaje pielęgniarka Grażyna Możdżyńska.
– Nie można powiedzieć, że uczestnicy czują się szczęśliwi, że muszą przyjść do „Soterii”, nawet jeśli sam dom im się podoba, to wiem, że woleliby tu nie przychodzić – przyznaje Hanna Wargocka. Okres adaptacji w ŚDS jest dość długi, niektórzy uczestnicy potrzebują naprawdę dużo czasu, aby podjąć decyzję, że chcą tu pozostać. – Z drugiej jednak strony widzimy sytuacje, że chorzy, gdy już przebywają w ośrodku, są ze sobą bardzo zżyci – opowiada Halina Mamot, terapeutka. – Chyba tylko u nas zdarzają się takie sytuacje, że kobietę na wózku inwalidzkim prowadzi młody chłopak, który sam porusza się o kulach – dopowiada Hanna Wargocka. – Widzimy, że chorzy są dla siebie wielkim wsparciem, bardzo dbają o siebie, co sprawia nam olbrzymią przyjemność – wyznaje Grażyna Możdżyńska. Czas, który spędzają w domu wypełniony jest radością. Tu świętują swoje urodziny, wspólnie obchodzone są Święta Bożego Narodzenia i Wielkanocne. Pomiędzy mieszkańcami domu tworzą się relacje towarzyskie, a to jest bardzo ważne. Choroba psychiczna bowiem powoduje, że większość pacjentów się izoluje, bo to jest dla nich najprostsze i najbezpieczniejsze. Ta izolacja jest po dwóch stronach – chorego i otoczenia. Większość społeczeństwa boi się osób chorych psychicznie, nie rozumie ich. Pacjenci spotykają się z dość powszechną dyskryminacją i odrzuceniem. Choremu w okresach zaostrzenia objawów, kiedy ma nieufność wobec wszystkiego i wszystkich, jest wylękniony, poczucie bezpieczeństwa daje dom, cztery ściany, które zna.
Pacjenci, których rodzina potrzebuje wsparcia, pomocy – zawsze mogą liczyć na terapeutów ŚDS, którzy gotowi są na spotkanie, rozmowę. – Są bliscy, którzy nieraz spędzają z nami cały dzień, uczestnicząc w zajęciach – mówi Grażyna Możdżyńska.
SPOŁECZEŃSTWO WOBEC CHORYCH PSYCHICZNIE
– Marzy mi się przyzwoita psychiatria środowiskowa, gdzie dostępność do służby zdrowia jest otwarta. To powinno być proste: jestem chory bądź mam chorego w rodzinie – idę od razu na wizytę, jestem przyjęty i dostaję konkretną pomoc – wyznaje kierownik domu. W tego typu chorobach nie może być tak, że czeka się na wizytę nawet kilka tygodni. Można by ulżyć naprawdę bardzo wielu osobom, gdyby ten system pomocy i wsparcia był właściwy. – Owszem, powstał Narodowy Program Ochrony Zdrowia Psychicznego, gdzie mówi się o utworzeniu centrum zdrowia psychicznego przy takim szpitalu, jak nasz, miały również powstać interwencyjne łóżka psychiatryczne dla chorych w psychozie. Ale w takim mieście, jak Wyszków do spełnienia tych standardów jest jeszcze bardzo daleka droga – z żalem mówi Hanna Wargocka. Problemem jest zbyt mała liczba specjalistów w tej dziedzinie, jeszcze poważniejsza sytuacja jest w przypadku dzieci, które wymagają specjalistów od psychiatrii dziecięcej.
Pracownicy „Soterii” bardzo często udzielają pomocy, służą informacją wszystkim, którzy się zgłaszają. – Opracowano program powiatowy o ochronie zdrowia psychicznego. Wynika z niego niepodważalnie, że w ostatnich latach problem chorób psychicznych znacznie się powiększył – informuje Hanna Wargocka. Na Mazowszu ten wskaźnik jest jeszcze większy z racji tempa życia, presji społecznej, oczekiwań. Na terenie powiatu wyszkowskiego jest coraz więcej dzieci, które mają problemy psychiczne, jest duża grupa pacjentów z ADHD, zespołem Aspergera, autyzmem. – Przychodzi do nas bardzo dużo matek szukających pomocy dla swoich dzieci, a najbliższy psychiatra dziecięcy jest w Ostrowi Mazowieckiej, gdzie na wizytę trzeba czekać kilka miesięcy – ze smutkiem mówi Hanna Wargocka. W Wyszkowie rodziny z chorymi psychicznie dziećmi mogą liczyć na specjalistyczne usługi opiekuńcze, które realizuje Ośrodek Pomocy Społecznej.
Nie da się ukryć, że choroba psychiczna jest olbrzymim problemem społecznym. Nie dość, że te osoby same się izolują, to dodatkowo inni również ich opuszczają. Możliwości takich osób są trudno dostrzegalne, łatwiej zobaczyć ograniczenia, co sprawia, że ludzie ci pozostają w społecznej izolacji. Etykieta osoby chorej psychicznie sprawia, że ci, którzy ją otrzymują, zostają oskalpowani z własnej godności, a drzwi do życia społecznego zostają przed nimi zamknięte.
Postawy i uprzedzenia wobec osób z zaburzeniami lub chorobami psychicznymi są jednym z istotnych, ale zaniedbanych tematów edukacji zdrowotnej. Negatywny wizerunek sprawia, że chory psychicznie cierpi podwójnie z powodu objawów swojej choroby oraz z powodu skutków napiętnowania i wykluczenia społecznego. Utrudnia to proces zdrowienia i powrotu do normalnego życia. Dlatego ważne jest kształtowanie właściwych postaw młodzieży i dorosłych wobec osób chorych psychicznie, przeciwdziałanie ich wykluczeniu oraz udzielanie im wsparcia i pomocy
INTEGRACJA ZE SPOŁECZEŃSTWEM
Początki nie były łatwe. Pacjenci nie chcieli wychodzić na zewnątrz. – Dopiero po pewnym czasie udało nam się wypracować taki model współpracy z społecznością ŚDS, że są gotowi i otwarci na to, aby pokazać się publicznie – opowiada Halina Mamot. Placówka współtworzy Forum Środowiskowych Domów Samopomocy na terenie Mazowsza. Hanna Wargocka jest jednym ze współzałożycieli Forum, które zrzesza grupę osób zajmujących się psychiatrią środowiskową, „Soteria” należy do tej grupy. ¬– W ramach Forum przeprowadziliśmy kilka dużych kampanii społecznych, wydaliśmy folder, w tym roku zorganizowaliśmy wizytę studyjną – wymienia kierownik domu. W „Soterii” organizowane są dni otwarte dla młodzieży, seniorów. – Cieszy nas, że możemy współpracować z placówkami dla dzieci i młodzieży. Im wcześniej doświadczą oni, że osoby chorujące psychicznie to są normalni ludzie, z którymi można wspólnie coś zorganizować, tym większe są szanse na to, że nie będą później myśleli schematami, bali się – stwierdza Marcin Sękowski. „Soteria” współpracuje z bardzo wieloma podmiotami: z Ośrodkiem Pomocy Społecznej, Powiatowym Urzędem Pracy, Wyszkowskim Uniwersytetem Trzeciego Wieku, Dziennym Domem Pobytu, Monarem, Zespołem Szkół Specjalnych z Brańszczyka, ze Świetlicą Socjoterapeutyczną, szkołami. Jak zgodnie podkreślają pracownicy wszystkie spotkania, które odbywają się w ŚDS są bardzo udane, uczestnicy pokazują formy terapii, jakie są prowadzone, m.in. prace z terapii zajęciowej, zajęć plastycznych.
– Dla uczestników zorganizowaliśmy także spływ kajakowy. Choć niektórzy uważali, że to zbyt karkołomne, to wszystkim wątpiącym dedykujemy słowa jednego z uczestników: „To był najwspanialszy dzień w moim życiu” – wspomina Halina Mamot. Później był trzydniowy wyjazd do ośrodka do Popowa oraz pobyt na Mazurach. Społeczność „Soteri” brała również udział w rajdzie rowerowym, zorganizowanym przez ŚDS w Łubcu, na terenie Puszczy Kampinoskiej.
– Wszyscy pracownicy, którzy pracują w „Soterii” naprawdę są tu z powołania, bo gdyby jej nie lubili, już dawno by stąd odeszli – mówi Hanna Wargocka. To rzeczywiście nie jest łatwa praca. Pracownicy sami dla siebie stanowią grupę wsparcia, wiedzą nawzajem wszystko o uczestnikach, dużo o nich rozmawiają, wspólnie ustalają plan pracy i pomocy dla danej osoby. „Soterię” wspierają również wolontariusze, najczęściej są to podopieczni Monaru. Tutaj też teatralna grupa z Monaru ma zwykle prapremierę swoich przedstawień.
W tym miejscu zakończę naszą refleksję nad trudem codzienności tych, którzy zmagają się z chorobą psychiczną i spotykając się z innymi ludźmi, od których potrzebują zrozumienia i akceptacji, nierzadko rozbijają się o mur negatywnych stereotypów i uprzedzeń. Oazą na pustyni niezrozumienia jest „Soteria”, która dla chorych psychicznie jest niczym azyl, miejscem, które nie naraża ich na ciekawskie spojrzenia. Dla społeczności „Soterii” kontakt z innymi ludźmi o podobnych doświadczeniach ma ogromne znaczenie. Tutaj mogą pozostać sobą, takimi, jakimi są w tej obecnej sytuacji. Tutaj nikt nie próbuje wtłaczać ich w ramy normalności, jak w za ciasne buty.
Danuta Laskowska
Więcej informacji o placówce można znaleźć na stronie internetowej www.sds.wyszkow.pl.